Start
 

Wyzwolenie Przedborza we wspomnieniach mieszka艅c贸w PDF Drukuj Email
19.01.2015.
Stycze艅 1945 roku by艂 wa偶nym okresem w 偶yciu mieszka艅c贸w regionu piotrkowskiego. Wojska sowieckie wyzwala艂y kolejne miasta i wioski spod okupacji niemieckiej. Po niemal sze艣ciu latach dobiega艂a ko艅ca okrutna wojna. 16 stycznia wyzwolone zosta艂o Radomsko, a 17 stycznia po zaci臋tych walkach oddzia艂y I Frontu Ukrai艅skiego zdoby艂y Przedb贸rz. Dzie艅 p贸藕niej wolno艣膰 odzyska艂 Piotrk贸w Trybunalski. Tak偶e 16 stycznia wyzwolone zosta艂y Ko艅skie. W styczniu tego roku min臋艂o dok艂adnie 70 lat od tych wydarze艅.

Przedb贸rz bardzo ucierpia艂 w czasie II wojny 艣wiatowej, miasto zosta艂o zniszczone w 60%, ucierpia艂a tak偶e ludno艣膰, kt贸rej ponad po艂owa (we wrze艣niu 1939 roku Przedb贸rz liczy艂 ok. 7800 mieszka艅c贸w), g艂贸wnie ta pochodzenia 偶ydowskiego, zosta艂a wymordowana.

  

  

O samych walkach 17 stycznia 1945 w Przedborzu wiemy niewiele, zachowa艂y si臋 natomiast wspomnienia niekt贸rych mieszka艅c贸w, spisane po wojnie.

  

Artyku艂 nie jest prac膮 naukow膮, ani do takiej nie pretenduje, jest to jedynie zestawienie wspomnie艅 kilku os贸b, 艣wiadk贸w tamtych wydarze艅, zacytowanych dos艂ownie, bez ingerencji w ich tre艣膰. Nie ponosimy odpowiedzialno艣ci za rzetelno艣膰 i prawdziwo艣膰 tre艣ci publikowanych wspomnie艅. Ocen臋 pozostawiamy Czytelnikowi. Gdyby kto艣 z Czytelnik贸w chcia艂 dokona膰 opracowania poni偶szych tekst贸w, b膮d藕 napisa膰 artyku艂 historyczny nt. wyzwolenia Przedborza (b膮d藕 te偶 na inny temat), ch臋tnie opublikujemy materia艂. W tej sprawie prosimy o kontakt.

  

Autorem jednych z nich jest Wac艂aw Gnoi艅ski (1902-1997) (orygina艂 znajduje si臋 we wroc艂awskim Ossolineum, kopi臋 udost臋pni艂 Pawe艂 Zi臋ba). Tak Gnoi艅ski opisuje wydarzenia ze stycznia 1945 roku:

  

Nadszed艂 wreszcie czas i nieub艂agana dla Niemc贸w godzina, 偶e zachwia艂a si臋 ich pot臋ga i pisali艣my na murach zamiast „Sieg am allen Fronten” – „Liege am allen Fronten”. Latem 1944 roku Niemcy rozpocz臋li kopanie row贸w przeciwczo艂gowych wok贸艂 miasta i zak艂adanie min, a poniewa偶 dom nasz by艂 ju偶 za miastem, wi臋c tu by艂o najwi臋ksze unerwienie przewod贸w doprowadzaj膮cych do min, a tak偶e i 艂adunk贸w trotylu na szosie i bocznych drogach. Dom nasz by艂 zagro偶ony, wi臋c mieli艣my u艂o偶ony plan, 偶e jak poka偶膮 znaki na ziemi i na niebie, 偶e niebawem mog膮 wkroczy膰 do miasta wojska radzieckie, musimy dom opu艣ci膰 i wyprowadzi膰 si臋 na wie艣. Zrobili艣my to daleko wcze艣niej, zamieszkali艣my we wsi Policzko, oddalon4 od miasta oko艂o 4 km, a do mieszkania dochodzili艣my od czasu do czasu. Nawet z艂odzieje w tym okresie byli sparali偶owani, nikt nic nie krad艂, gdy偶 nie wiedzia艂, co zrobi膰 ze swoim dobytkiem i czy wyniesie z tego w艂asn膮 g艂ow臋. Pi膮te z kolei 艢wi臋ta Bo偶ego Narodzenia, w czasie kt贸rych w gronie najbli偶szych os贸b sk艂adali艣my sobie 偶yczenia: „Aby nast臋pnie 艣wi臋ta w Wolnej Polsce” – min臋艂y bez specjalnych niespodzianek, jakby ich w og贸le nie by艂o, lecz nie to by艂o najwa偶niejsze. Z ka偶dym dniem zbawczy pomruk dzia艂 i bomb by艂 dono艣niejszy i lepiej s艂yszalny.

Poka藕na ilo艣膰 rodzin z tej dzielnicy, kt贸ra by艂a najbardziej zagro偶ona ze wzgl臋du na rowy przeciwczo艂gowe, ziemianki, okopy, zaminowane przekopy i ca艂e pola minowe przy szosie wlotowej do miasta, a w艣r贸d nich i my praktycznie w mie艣cie nie mieszkali艣my, lecz we wsi, jak ju偶 wspomnia艂em. Tam te偶 nie mieli艣my spokoju, zmuszeni byli艣my by膰 si臋 w piwnicach, stodo艂ach, bo chodzili zdrajcy W艂asowcy i zabierali zdolnych do pracy przy kopaniu row贸w, schron贸w, itp. My za艣 nie chcieli艣my si臋 roz艂膮czy膰 i prze偶y膰 wsp贸lnie z ca艂膮 rodzin膮 radosny moment wyzwolenia, kt贸re by艂o ju偶 tak blisko, 偶e wida膰 go by艂o nie uzbrojonym okiem. Ka偶dy z nas by艂 zdania, 偶e by艂oby najwi臋ksz膮 g艂upot膮 po prze偶yciu pi臋ciu koszmarnych lat wojny zgin膮膰 w ostatniej chwili, gdy wolno艣膰 by艂a za progiem domu. Up艂yn臋艂o jeszcze par臋 dni styczniowych roku 1945 i nasta艂a grobowa cisza, jaka bywa przed maj膮c膮 nadej艣膰 burz膮. Postanowili艣my przyj艣膰 ze wsi do mieszkania i zabra膰 co tylko jest mo偶liwe i wynie艣膰, gdy偶 liczyli艣my si臋 z tym, 偶e dom sp艂onie od tej masy trotylu, jaka w odleg艂o艣ci oko艂o 100 metr贸w zosta艂a zakopana pod mostkiem. Wykorzystali艣my dos艂ownie ostatni moment, bowiem przyszli艣my przed wieczorem, a nast臋pnego dnia rano toczy艂 si臋 b贸j o Przedb贸rz. Wchodzili艣my do miasta jak do fortecy. Niemcy siedzieli w ziemiankach, kr膮偶y艂y tylko patrole, lecz nie bronili nam wynoszenia dobytku i nic ich nie obchodzi艂o, gdy偶 im te偶 艂ydki si臋 trz臋s艂y na odg艂os „katiusz”, kt贸re s艂ycha膰 by艂o z odleg艂o艣ci oko艂o 10 km. Wyszed艂em po spakowaniu najwa偶niejszych rzeczy na ulic臋, by zobaczy膰, kto jeszcze zosta艂 z s膮siad贸w, ale by艂y tylko pojedyncze osoby, kt贸re podobnie, jak my przysz艂y po swoje rzeczy, od kt贸rych dowiedzia艂em si臋, 偶e gestapo zwin臋艂o swoj膮 plac贸wk臋 i nie ma ich ju偶 w mie艣cie, a wi臋c wynios艂y si臋 szczuty z ton膮cego okr臋tu. W tym momencie wje偶d偶a艂 do miasta oddzia艂 kilkunastu oficer贸w i podoficer贸w na koniach. Jeden z nich zatrzyma艂 konia i poprosi艂 mnie o ogie艅 do zapalania papierosa. Zapali艂em zapa艂k臋 i poda艂em mu, podzi臋kowa艂 i kiedy ruszy艂 ze swoimi powiedzia艂 „Iwan komm”. Mia艂em mu odpowiedzie膰, 偶e si臋 z tego bardzo ciesz臋, ale zaniecha艂em tego zamiaru w obawie, 偶e mo偶e zna膰 j臋zyk polski. Obarczeni t艂umokami dobrn臋li艣my do wsi Policzko ju偶 wieczorem, spotykaj膮c po drodze patrole niemieckie, ale te nie zaczepia艂y nas. Weszli艣my do piwnicy gospodarza wraz z mi臋kkimi tobo艂ami, by si臋 nieco rozprostowa膰, gdzie by艂o ju偶 kilkana艣cie os贸b, jako 偶e piwnica znajdowa艂a si臋 na wolnej przestrzeni, by艂a sklepiona i dawa艂a pewne zabezpieczenie przed kulami lekkiego kalibru, a strza艂y s艂ycha膰 by艂o ju偶 z bliskiej odleg艂o艣ci, najwy偶ej paru kilometr贸w. O wschodzie s艂o艅ca, a by艂o to, je偶eli sobie dobrze przypominam, 17 stycznia 1945 roku, zbudzi艂 nas z drzemki pot臋偶ny szcz臋k i ha艂as pracy silnik贸w mechanicznych, lecz jeszcze nie byli艣my zorientowani czyich i jakiego gatunku, mogli to by膰 jeszcze Niemcy, wi臋c nale偶a艂o si臋 lepiej nie pokazywa膰. Ciekawo艣膰 przemog艂a i par臋 os贸b p艂ci m臋skiej chy艂kiem wysz艂o z piwnicy 艣ledz膮c z poza budynk贸w, co te偶 mo偶e znajdowa膰 si臋 na w膮skiej ulicy, bo wjecha艂y i stan臋艂y pod os艂on膮 zagajnika po艂o偶onego po drugiej stronie wiejskiej ulicy, bowiem wie艣 ci膮gn臋艂a si臋 wzd艂u偶 lasku – zagajnika. Gdy ju偶 jasno艣膰 ranku przemog艂a ciemno艣ci nocy, oczom naszym ukaza艂y si臋 cielska czo艂g贸w z gwiazdami i katiusz, a na nich drzemi膮cych 偶o艂nierzy sowieckich. Zapanowa艂a nieopisana rado艣膰 pomieszana ze strachem, gdy偶 w drugim ko艅cu wsi byli Niemcy, a wiadomo, jak si臋 spotka Iwan z Frycem, to si臋 ca艂owa膰 nie b臋d膮. Mimo wszystkich nie sprzyjaj膮cych okoliczno艣ci wyszli艣my na ulic臋, by przywita膰 wybawc贸w z niewoli babilo艅skiej. Na nasze powitanie u艣miechn臋li si臋 i poprosili o bezwzgl臋dn膮 cisz臋, a gdy oznajmili艣my im, 偶e w drugim ko艅cu wsi s膮 Niemcy, kiwali g艂owami, 偶e wiedz膮 ju偶 o tym. Nie wiem ju偶 dok艂adnie, sk膮d w艣r贸d nas znalaz艂a si臋 nasza lornetka, kt贸ra ostatnie lata wojny sp臋dzi艂a w naszym domu pani Kalbarczyk. Kto ona by艂a, sk膮d przysz艂a nikt nie wiedzia艂 i nie chcia艂 wiedzie膰, domy艣lali艣my si臋 tylko, a nawet byli艣my pewni, 偶e by艂a ona 呕yd贸wk膮 i 偶e nazwisko Kalbarczyk przybra艂a sobie, bo na takie nazwisko zdoby艂a kenkart臋, dowody osobiste wydawane przez okupanta. Trzeba przyzna膰, 偶e rol臋 aryjki i katoliczki gra艂a bez zarzutu, a pomoc膮 w tym by艂o to, i偶 w艂ada艂a j臋zykiem polskim poprawnie i bez akcentu, chodzi艂a do ko艣cio艂a i ostentacyjnie odmawia艂a g艂o艣no pacierze i modlitwy, kt贸rych wyuczy艂a si臋 na pami臋膰, wi臋c nikt z otoczenia nie znal jej pochodzenia, a nam jej ukrywanie si臋 nie przeszkadza艂o. Zna艂a dobrze j臋zyk niemiecki, o czym przekonali艣my si臋 dopiero tam w艂a艣nie w Policzku, kiedy przyprowadzono do oficera radzieckiego, niemieckiego lotnika z zestrzelonego samolotu na przes艂uchanie, a ona samorzutnie zg艂osi艂a si臋 na t艂umaczk臋. Kr贸tko trwa艂o nasze z radzieckimi 偶o艂nierzami spotkanie, bo czo艂gi po chwili ruszy艂y na zach贸d w stron臋 miasta, a „organy Stalina” rozpocz臋艂y sw贸j koncert. Detonacje i 艣wist lec膮cych na miasto pocisk贸w by艂y tak przera偶aj膮ce, 偶e najodwa偶niejsi zatykali sobie uszy i t艂oczyli si臋, gdzie kto m贸g艂 do pomieszcze艅, piwnic, byleby si臋 odizolowa膰 od tego piekielnego 艣wistu. Przebrzmia艂y salwy i po godzinie czasu ca艂e zgrupowanie ruszy艂o do przodu, na jakie艣 2 km od miasta zatrzyma艂o si臋 i zn贸w rozpocz臋艂a si臋 kanonada ze wszelkiego rodzaju broni r臋cznej i maszynowej, a Niemcy te偶 nie pr贸偶nowali, lecz pociski do nas nie dolatywa艂y. Od czasu do czasu s艂yszeli艣my pot臋偶ne detonacje. To wybucha艂y 艂adunki trotylu umieszczone pod mostkami na rowach przeciwczo艂gowych, co mia艂o przeszkodzi膰 wojskom radzieckim w zwyci臋skim pochodzie w pogoni za Niemcami. Pr贸偶ny trud i sze艣ciomiesi臋czna praca setek ludno艣ci cywilnej i saper贸w wroga. 呕aden czo艂g nie pojecha艂 w tym kierunku, lecz omin膮wszy umocnienia, radziecka zmotoryzowana kolumna zajecha艂a Niemc贸w od ty艂u, w miejscu, gdzie ich si臋 najmniej spodziewano, przez zaminowane pole. Wprawdzie pierwszy czo艂g utkn膮艂 na minie na skutek uszkodzenia g膮sienicy, ale minerzy pod膮偶aj膮cy za nim szybko rozminowali w膮skie przej艣cie i tym szlakiem pod膮偶y艂o ca艂e zgrupowanie nast臋pnych czo艂g贸w wraz z piechot膮 do 艣r贸dmie艣cia. Wtedy dopiero rozpocz膮艂 si臋 b贸j za偶arty na wszystkie rodzaje broni, kt贸ry trwa艂 od rana do po艂udnia i nagle wszystko ucich艂o. Ja z synem Ryszardem udali艣my si臋 w stron臋 miasta, by zobaczy膰, co si臋 dzieje i dosta膰 si臋 ewentualnie do domu, je偶eli ten w og贸le istnieje.

  

  

Zbli偶yli艣my si臋 zagajnikiem do szlaku, po kt贸rym posuwa艂y si臋 radzieckie pojazdy i dotarli艣my na tak膮 odleg艂o艣膰, 偶e mo偶na by艂o go艂ym okiem zobaczy膰 zabudowania przy ulicy Kieleckiej i o dziwo – wszystkie domy sta艂y i nasz te偶. Biegli艣my, jak na skrzyd艂ach, byleby jak najszybciej znale藕膰 si臋 w domu. Po kilkunastu minutach znalaz艂em si臋 w ogrodzie, a oczom moim przedstawi艂 si臋 widok straszny: ziemia zryta pociskami, drzewa po艣cinane, okaleczone, do艂y, w oknach nie ocala艂a 偶adna szyba, ale dach nad g艂ow膮 ocala艂, to najwa偶niejsze, gdy偶 by艂 to stycze艅. By艂em przewiduj膮cy i dubeltowe ramy okienne pozdejmowa艂em oraz umie艣ci艂em je w piwnicy i tam ocala艂y, wi臋c b臋dzie mo偶na przezimowa膰 o pojedynczych oknach. Mieszkania odchodz膮c na wie艣 celowo nie zamykali艣my, bo liczy艂em si臋 z tym, 偶e jak b臋d膮 drzwi pozamykane, to 偶o艂nierze nie tylko zamki uszkodz膮, ale i drzwi po艂upi膮. Teraz wi臋c mog艂em drzwi pozamyka膰 i wyj艣膰 na miasto, by oceni膰 zniszczenia, a Ryszard poszed艂 tam wprost, jak tylko zobaczy艂, 偶e dom stoi. Wie偶a ko艣cielna rozbita, kilka dom贸w w 艣r贸dmie艣ciu podziurawionych pociskami, przy ul. Ko艣cielnej czo艂g radziecki spalony, a w nim zw臋glone szcz膮tki za艂ogi, ulice zas艂ane trupami jednych i drugich wojsk, dopalaj膮 si臋 domy, lecz opr贸cz radzieckiej s艂u偶by drogowej, 偶adnych 偶o艂nierzy nie ma, tylko z odleg艂o艣ci kilku kilometr贸w z zachodu dochodz膮 odg艂osy strzelaniny. Nast膮pi艂o odpr臋偶enie nerw贸w i uczucie zm臋czenia, wyczerpania, ale wreszcie jeste艣my wolni, nie ma 偶andarm贸w, nie ma gestapo, a wi臋c b臋dzie mo偶na spa膰 we w艂asnym domu po 艂atach strachu i udr臋ki. Na drugi dzie艅 poszli艣my z Ryszardem do Policzka po reszt臋 rodziny i nasz maj膮tek w tobo艂kach, by rozpocz膮膰 nowe 偶ycie od pocz膮tku. Pierwsz膮 czynno艣ci膮 by艂o wyniesienie z piwnicy ocala艂ych ram okiennych i zabezpieczenie si臋 przed zimnem. Drug膮 czynno艣ci膮 by艂o usuwanie z pobojowiska 艣mierciono艣nego sprz臋tu wojennego, jak granat贸w, kostek trotylu, wszelkiej broni palnej i zdobywanie drzewa na opa艂 z ziemianek. Opr贸cz kilkudziesi臋ciu kilogram贸w ziemniak贸w w piwnicy nic wi臋cej nadaj膮cego si臋 do zjedzenia nie by艂o, gdy偶 nawet kr贸liki angory pozostawione w klatkach, gdzie艣 si臋 rozbieg艂y w poszukiwaniu za po偶ywieniem. W ocala艂ych sklepach r贸wnie偶 nic nie by艂o do konsumpcji, wi臋c jedynym 藕r贸d艂em zaopatrzenia si臋 w 偶ywno艣膰 by艂a wie艣, gdzie mo偶na by艂o kupi膰 mleko, jaja i troch臋 m膮ki, a czasem za grube pieni膮dze „r膮bank臋 "(mi臋so z zabitej 艣wini wraz ze s艂onin膮). Miasto na drugi dzie艅 zaroi艂o si臋 podci膮gaj膮cymi oddzia艂ami wojska radzieckiego, jak: tabory z amunicj膮, kuchnie polowe, konne pow贸zki z 偶ywno艣ci膮, paliwo do pojazd贸w zmechanizowanych, ambulansy i w艂adze administracyjne – NKWD i inne. W naszym mieszkaniu zakwaterowa艂o si臋 kilku 偶o艂nierzy z oficerem i przy okazji pili艣my pierwszy raz od minionych lat oryginaln膮 herbat臋, kt贸r膮 nas pocz臋stowali. Znalaz艂o si臋 kilkunastu je艅c贸w z Wehrmachtu, kt贸rych radzieccy 偶o艂nierze powyci膮gali z ziemianek, prawdopodobnie mieli ju偶 do艣膰 wojaczki i rozmy艣lnie nie wychodzili z ukrycia w czasie wycofywania si臋 ich armii, woleli niewol臋, ni偶 dalsz膮 bezskuteczn膮 obron臋. Tak przynajmniej sami zeznawali. Przydali si臋 do zbierania poleg艂ych swoich braci i gromadzenia ich na cmentarzu przy ko艣ciele. W trzecim dniu w mro藕ny styczniowy ranek, przechodz膮c obok ko艣cio艂a widzia艂em poka藕ny stos niemieckich poleg艂ych 偶o艂nierzy, bo swoich w艂adze radzieckie z miejsca zabra艂y, ale nie by艂o ich du偶o, zaledwie kilku. Trudno jako艣 by艂o nam si臋 oswoi膰 z faktem, 偶e wreszcie min膮艂 koszmar okupacji, 偶e nie widzimy ju偶 oprawc贸w w b艂臋kitnych mundurach, 偶e nie s艂yszymy tej gard艂owej mowy i szyderczych spojrze艅 偶andarm贸w i gestapowc贸w nad臋tych na rozkraczonych nogach. Teraz dopiero mog艂em si臋 przyzna膰 do tego, 偶e przed kilkoma miesi膮cami dla poskromienia nosz膮cych si臋 wszechw艂adnie „ Volksdeutsch贸w” w mie艣cie (...).

  

  

Kolejne wspomnienia, kt贸re publikujemy, spisa艂 J贸zef Kami艅ski (1918-1991), a znalaz艂y si臋 kilka lat temu na 艂amach „Gazety Radomszcza艅skiej”. Poni偶ej fragmenty wspomnie艅 Kami艅skiego (materia艂 udost臋pni艂 艁ukasz Czury艂艂o):

  

Stycze艅 by艂 nie tak mro藕ny, oko艂o 10 stopni. Z 16 na 17 stycznia mieszka艂em wtedy przy ul. Pocztowej 8. Wieczorem przyszed艂 do mnie kolega Kierku艣 Jurek. M贸wi: „Boj臋 si臋 sam zosta膰 u siebie", poniewa偶 Niemcy wycofali si臋, a dom jego sta艂 przy samym mo艣cie tak, 偶e Niemcy wysadzaj膮c most, mogli uszkodzi膰 tak偶e jego dom. Przez ca艂膮 noc obserwowali艣my lataj膮ce pociski 艣wietlne na kierunku Wojciech贸w-Policzko. Poprzedniego dnia by艂em we wsi Smyk贸w i widzia艂em uciekaj膮cych Niemc贸w, kt贸rzy pojechali bra膰 ludzi do kopania okop贸w, ale pod wsi膮 Stanowiska zostali ostrzelani przez jednostki radzieckie z cmentarza i dlatego tak wiali pieszo i na podwodach. Wida膰 po nich by艂o, jaki mieli strach. Ch艂opi z podw贸d m贸wili, 偶e Ruscy s膮 ju偶 w Dobromierzu. Ca艂膮 noc, tj. do godz. 12-tej Niemcy wycofywali si臋 na Przedb贸rz ulic膮 Kieleck膮. Jecha艂y trzy kolumny. Czo艂gi, pojazdy, samochody, piesi – by艂 taki t艂ok, 偶e musieli czeka膰. Obserwowali艣my ich, byli zdenerwowani i tylko krzyczeli „sznel, sznel, raus”. A my cieszyli艣my si臋, 偶e ten „raus, sznel” to kierunek na zach贸d, a nie – jak par臋 lat wstecz – na wsch贸d. Po przej艣ciu wojska nasta艂a cisza, wyjrzeli艣my z bramy i zobaczyli艣my obserwatora niemieckiego, kt贸ry wychodzi艂 z ko艣cio艂a. By艂 ubrany w ko偶uch z lornetk膮 i karabinek i poszed艂 w d贸艂 na Rynek. Poszli艣my znajomymi przej艣ciami, zobaczyli艣my, gdzie on poszed艂. Przeszed艂 Rynek i skierowa艂 si臋 na most. Wtedy wyszli艣my na ulic臋 ko艂o ko艣cio艂a, ale ja w ruinach zauwa偶y艂em dwie g艂owy w czapkach czo艂gist贸w, byli to 偶o艂nierze radzieccy. Zauwa偶yli nas, doszli, pytaj膮: – „Kto wy?” My m贸wimy: – „Polacy”. Pytaj膮: – „Kuda Germa艅scy?” My im m贸wimy, 偶eby byli ostro偶ni, bo mo偶e gdzie艣 s膮 w domach. – „No, my tych Fryc贸w ubijem”. Dosz艂o jeszcze kilku. Z nimi dow贸dca, zwiadowca, lejtnant. Po zapoznaniu si臋 zaprosi艂em dow贸dc臋 na 艣niadanie. Wypi艂 herbat臋, zjad艂 i prosi艂 tylko, 偶eby 偶o艂nierzom na warcie nie dawa膰 w贸dki. Wyszli艣my na ulic臋. Z Ko艣cielnej zje偶d偶a艂 czo艂g. Zauwa偶yli go Niemcy, kt贸rzy mieli stanowiska artyleryjskie na Majowej G贸rze. Zacz臋li strzela膰 i trafili w czo艂g. Jeden z za艂ogi zosta艂 zabity, drugi ranny. Rannego zabrali do szpitala, a zabitego na pro艣b臋 dow贸dcy pochowali艣my przy wej艣ciu na cmentarz ko艣cielny. Potem strza艂y ucich艂y, my poszli艣my w stron臋 domu. Za jakie艣 p贸艂 godziny Niemcy pocz臋li ponownie strzela膰 z armat. Pochowali艣my si臋, gdzie kto m贸g艂, bo pociski przelatywa艂y nad nami i pada艂y od 50 do 100 metr贸w, tam gdzie sta艂y dzia艂a niemieckie opuszczone przez za艂og臋. Potem troch臋 przestali strzela膰. Natomiast z ulicy odezwa艂y si臋 strza艂y artyleryjskie. By艂o nas ju偶 kilku, mi臋dzy innymi Pi膮tkowski, kt贸ry umia艂 po rosyjsku. Wygl膮damy z bramy, a tu czo艂g ustawiony niedaleko ko艣cio艂a ostrzeliwuje wie偶臋. Szkoda nam by艂o zabytkowego ko艣cio艂a, wi臋c ja m贸wi臋: „Przecie偶 znam tego dow贸dc臋, chod藕my zapyta膰, dlaczego strzelaj膮 do ko艣cio艂a" i poszli艣my: ja, pan Komar Franciszek, p. Pi膮tkowski, t艂umacz, kolega Kierku艣. Po przyj艣ciu do czo艂gu pytamy lejtnanta, dlaczego strzelaj膮 do ko艣cio艂a, a on powiedzia艂, 偶e na wie偶y musi by膰 obserwator Niemiec i dlatego Niemcy wznowili ogie艅. Wi臋c ja m贸wi臋, ze z koleg膮 Jurkiem widzieli艣my, jak obserwator nad ranem zszed艂 i poszed艂 na most za Pilic臋. Troch臋 nam nie wierzy艂, ale ja m贸wi臋, 偶e jak nie wierzy, to chod藕my sprawdzi膰 do ko艣cio艂a. Popatrzy艂 na nas i m贸wi: „charaszo”. Wzi膮艂 4 偶o艂nierzy i poszli艣my do ko艣cio艂a. W kruchcie 偶o艂nierze dla odwagi ostrzelali 艣ciany i weszli艣my na ch贸r i wy偶ej, a偶 do dzwon贸w. Nie by艂o nikogo. Wtedy wprowadzi艂em lejtnanta na galeryjk臋, poniewa偶 dobrze wiedzia艂em, gdzie s膮 zamaskowane dzia艂a niemieckie na Majowej G贸rze. Pokaza艂em mu gdzie, na kt贸rym pag贸rku. P. Pi膮tkowski mu t艂umaczy艂. Lejtnant poklepa艂 mnie po plecach i zn贸w: „charaszo mo艂odiec”. Zeszli艣my na d贸艂 i poszli do czo艂g贸w. Wzi膮艂 jeszcze drugi czo艂g i pojechali艣my na ulic臋 Pocztow膮 na tzw. „Winnic臋”. Tam szybko postawi艂 jeden czo艂g, a drugi ni偶ej przy domu p. Wolskiej i otworzyli ogie艅. Po kilku strza艂ach na stanowiskach artylerii niemieckiej nast膮pi艂 wybuch. Lejtnant podskoczy艂 uradowany i m贸wi: – „Charaszo mo艂odiec! Popal!” To znaczy, 偶e trafili. Potem pokaza艂em mu przepraw臋 przez rzek臋 od Koneckiej za parkiem i czo艂gi pojecha艂y na zwiad. Teraz my艣l臋, 偶e nasza stanowcza postawa i obserwacja Niemc贸w [a potem poinformowanie] wojska radzieckiego uratowa艂y zabytkowy ko艣ci贸艂 w Przedborzu.

  

 

  

Ignacy Bobras (1908-1971) tak opisa艂 wyzwolenie Przedborza (wspomnienia spisa艂 i opracowa艂 Wies艂aw Domaga艂a, ca艂o艣膰 znajduje si臋 TUTAJ):

  

Jest dzie艅 17 stycznia 1945 roku. By艂em w tym czasie na gaj贸wce na Tarasie. O 艣witaniu, nad Przedborzem ukaza艂 si臋 wielki b艂ysk i by艂y du偶e wybuchy. W pierwszym s艂yszeniu nie wiedzieli艣my co to mo偶e by膰. A tu jak si臋 w nied艂ugim czasie okaza艂o, to by艂y wybuchy z katiuszy. Wybuchy wysadzanych mostk贸w na rowach przeciwczo艂gowych. Tych mostk贸w by艂o kilka: dwa ko艂o Lembkiego, dwa na ul. Kieleckiej i dwa na ul. W艂oszczowskiej. Te mostki wysadzili minami Niemcy, bo w tym dniu nadesz艂a Armia Radziecka. Ca艂kiem niespodziewanie - po sforsowaniu Wis艂y k/Sandomierza. Armia Radziecka sz艂a jak lawina. Strzelanina wytworzy艂a si臋 ko艂o Przedborza, od strony W艂oszczowy. Niemcy te偶 si臋 ostrzeliwali, ale to by艂o sporadyczne strzelanie. Raz, 偶e w przygotowanych okopach by艂o ma艂o Niemc贸w, ale te偶 byli ca艂kowicie zaskoczeni. Wiele te偶 si臋 nie bronili, tylko rejterowali za Pilic臋, na zach贸d.

G艂贸wny most na Pilicy te偶 Niemcy zd膮偶yli wysadzi膰 w powietrze. W godzinach popo艂udniowych ju偶 Ruscy maszerowali przez Taras. Widz膮c co jest, wybra艂em si臋 z Tarasu na Budy Nosalewickie, do 偶ony. 呕ona mieszka艂a wtedy u Cygana, z Irk膮 i Andrzejem. Obawia艂em si臋, 偶e co艣 mo偶e si臋 sta膰 z 偶on膮. W drodze z Tarasu na Budy pierwszy raz spotka艂em si臋 z maszeruj膮cym oddzia艂em. Na pierwsze powitanie ledwo si臋 wymiga艂em, bo ju偶 mnie chcieli strzela膰, jako szpiega niemieckiego. Ale jako艣 usz艂o. Ubranie mia艂em niewy艣mienite, bo nie by艂o w co si臋 ubra膰.

呕ona w nocy te偶 nie mia艂a du偶ego spokoju od Armii Czerwonej. A 偶e by艂o wi臋cej ludzi z Przedborza, a w ow膮 noc nocowali te偶 tam Je偶ewscy i uda艂o si臋 偶onie. Dali jej spok贸j. 呕ona przecie偶 by艂a m艂oda, mia艂a 24 lata, a oni byli 艂akomi na kobiety. Dodatkowo ob艂o偶y艂a si臋 Irk膮 i Andrzejem i tak usz艂o. Ci co w nocy przyszli, oddalili si臋 na zach贸d i ju偶 na razie by艂 spok贸j.

Pierwsze moje wra偶enie by艂o zaskakuj膮ce, bo nie spodziewa艂em si臋 po nich takiego obej艣cia i nieporz膮dku jaki po sobie zostawili. Wszystko to sz艂o od W艂oszczowy, wszystkimi daj膮cymi si臋 przejecha膰 drogami. Nie jechali jeszcze od Ko艅skich, poniewa偶 za Ko艅skimi, ko艂o Opoczna zosta艂a okr膮偶ona armia niemiecka, tak 偶e j膮 stopniowo wyko艅czali.

Gdy pierwsze zwarte sowiety przeszli, zacz膮艂em zagl膮da膰 do Przedborza. M贸wi臋 sobie, ju偶 co swoje zrobi艂em - trzeba si臋 bra膰 do pracy. Co m艂odszych zacz臋to werbowa膰 do milicji, do wojska, a reszta - trzeba si臋 bra膰 samorzutnie do pracy. Zniszczone by艂o du偶o budynk贸w, chocia偶 nad Przedborzem nie by艂o dzia艂a艅 wojennych. Ale ruscy nie zwa偶ali z ogniem, byli z偶yci z ogniem. Gdzie si臋 da艂o, to zostawiali popio艂y. Nawet nie mia艂  kto ratowa膰. Du偶o dobrych dom贸w by艂o wypalone, chocia偶 ich du偶o nie by艂o. W 1939 roku zosta艂o bardzo du偶o spalone przez Niemc贸w. Tak, 偶e za Niemc贸w i obecnie - 55% zosta艂o wypalone - przez obie armie. W urz臋dach, sklepach - nic nie oszcz臋dzone, zmieszane dokumenty. W mieszkaniach zniszczone meble, po艣ciel, ubranie. Nie spodziewa艂em si臋, 偶e oni s膮 tacy g艂odni i 艂akomi. A co z kultur膮, to po偶al si臋 Bo偶e! Najwi臋cej to ich interesowa艂 bimber i kobiety. Co przeszli, to zostawa艂o jakby przeszed艂 cyklon. Jeszcze wspomn臋, co do higieny i porz膮dku. Od nich nie by艂o mo偶na nic wymaga膰. Gdzie spa艂, to za swoja potrzeb膮 nie szed艂 daleko - na progu, w kuchni, w po艣ciel. No, wszyscy tacy nie byli. Byli te偶 kulturalni, ale oni nic nie mogli. Po cichu m贸wili, 偶e nie chc膮 si臋 nara偶a膰, bo to wojna. A te dzikusy to ma艂o sobie robili ze swoich prze艂o偶onych.

Pierwsze oddzia艂y bojowe, to mia艂y wszystko pod dostatkiem: bro艅 wszelkiego rodzaju, dobre wy偶ywienie, ubranie jak si臋 patrzy. Dostawali spirytus i szli naprz贸d. Te dalsze oddzia艂y sz艂y coraz gorsze i g艂odniejsze. W 偶adnych 艣rodkach nie przebiera艂y. Trzeba by艂o trzyma膰 si臋 na uboczu, 偶eby z nimi mie膰 jak najmniej styczno艣ci.

Gdzie si臋 cz艂owiek ruszy艂, to spotyka艂 zabitego Niemca. Obrabowanego do naga. Niemc贸w nie by艂o wolno grzeba膰, tak nago le偶eli ponad miesi膮c. Prawd臋 powiedziawszy, to Niemcy zas艂u偶yli na to, cho膰 nie wszyscy. C贸偶, wojna i to taka, 偶e najwi臋cej gin臋艂o niewinnych. Moim zdaniem, dobre to nie by艂o, niedobry mia艂o wp艂yw moralny.

Broni, amunicji, r贸偶nych 艣rodk贸w wybuchowych - wala艂o si臋 w br贸d. Nie mia艂 kto roztoczy膰 dostatecznej opieki. 呕adnych zarz膮dze艅. Dzieci a nawet nierozs膮dni doro艣li strzelali. A wieczorem, strzelanie by艂o, jakby to by艂 front. I 艣mier膰 zbiera艂a swoje 偶niwo, i kalek co niemiara.

  

  

* Nie wszystkie z zamieszczonych zdj臋膰 pochodz膮 z 1945 roku, maj膮 jedynie obrazowa膰 ogrom zniszcze艅 miasta, dokonanych w wyniku dzia艂a艅 wojennych w latach 1939-1945.

 
« poprzedni artyku   nast阷ny artyku »

Pierwszy portal o Przedborzu  
Design by Studio Orma艅ski